2 dzień

Cerveny Klastor – Poprad  





Tatry słowackie są podobne do lasów równikowych – musi tam padać co najmniej raz dziennie. Takim mokrym akcentem dzień się dla nas rozpoczął, a całą jego resztę schłyśmy jadąc spokojnymi magistralami pośród monumentalnych gór, przykrytych burzowym niebem. W pewnym momencie przywitał nas znak wsi Radosna, a wraz z nim dzikie krzyki. Jechałyśmy pośród odrapanych domów i przyczep kempingowych, a na drogę wychodzili Romowie, by nas powitać i pomachać przyjaźnie. Zatrzymałyśmy się tuż za wioską, na wzniesieniu, by zrobić zdjęcie. Podbiegła do nas trójka chłopców, z prośbą o słodycze, a zaraz za nimi grupa wyrostków.
- Dajcie nam 10 euro! – zażądał herszt bandy. Popatrzyłyśmy po sobie z Karoliną – dopiero co przyjechałyśmy, wiec nie rozmieniałyśmy pieniędzy. Zresztą, nawet 10 euro do dosyć dużo. Tłumacząc, wsiadłyśmy na rowery.
Wtem, coś pociągnęło mnie do tyłu. Wszystkie moje rzeczy poleciały w różnych kierunkach. Sakwy zostały rozpięte. Jeden z chłopaków porwał moją kurtkę. Menażki poturlały się na trawę. Przeraziłyśmy się.
- Nie pojedziecie dalej, jeśli nie zapłacicie! – krzyknął któryś po słowacku
- Nie mamy euro – płakałam – mogę dać Wam złotówki! Wymienicie na euro! Proszę!
Moje jęki przekonały ich jakimś cudem i przyjęli 10 zł. Pozbierali nawet moje rzeczy. Pojechałyśmy dalej, przepełnione skrajnymi emocjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz